sábado, 16 de maio de 2020

Isotropy

CD – Creative Sources Recordings – CS662, Lisbon 2020





















1. I - 26'45''
2. II - 12'12''





LISBON STRING TRIO & LUIS LOPES

Ernesto Rodrigues - Viola
Miguel Mira - Cello
Alvaro Rosso - Double Bass
Luis Lopes - Acoustic Guitar





Recorded March 2020, Lisbon
Cover design Carlos Santos
Collage by Dilar Pereira


https://ernestorodrigues.bandcamp.com/album/isotropy

Reviews

Lisbon String Trio continues its recent trend of recording with more generally prominent Portuguese improvisers — as opposed to earlier albums featuring lesser known musicians — on Isotropy (their thirteenth album) with Luis Lopes on acoustic guitar, recorded in Lisbon in March 2020. I've mostly associated Lopes with more of a post-punk or post-alternative tradition, but his prior collaborations with Ernesto Rodrigues, Nepenthes hibrida (discussed here in June 2017) & Lithos (discussed June 2018) — both also featuring Vasco Trilla, as it happens — are if anything rather quiet. A more subtle interaction maintains on Isotropy as well, with (as the title would appear to suggest...) the guitar occupying similar spaces as the strings & often interacting on their terms — in contrast to e.g. the more lively "concerto" style I'd noted most recently of Sediments (with Gabriel Ferrandini, as discussed in December — and indeed showing the more contrasting or dialogic style with which I'd just compared the recent Setúbal, not actually by LST of course). In its technical solidarity, perhaps Isotropy can then be compared to Theia, on which Zingaro's violin turns LST into a more usual sort of string quartet, but that's more an album of stark gestures than richly flowing counterpoint.... (The sense of intertwining polyphony from the middle of the texture might actually suggest some earlier trombone collaborations for LST, albeit here with a fully polyphonic instrument added.) So the sound of acoustic guitar is initially subtle here, but a pervasive influence does start to emerge, as guitar chords come to twist & invert string counterpoint at times, lending a sense of shifting perspectives to music that also evokes something of the "travelogue" style I've noted elsewhere. (The sense of "world vistas" also suggests K'Ampokol Che K'Aay for me, itself becoming something of a LST classic, but there with clarinet bringing shifting perspectives to different layers articulated by the strings, rather than seeming to absorb them....) Some tight simultaneous pivots yield some amazing moments, particularly in the first track, as it often comes to suggest an orchestral scope, but Isotropy does also feel relatively short — making a big impression at times, as these improvised sessions sometimes do, but not forging a new vision: There's plenty of drama being invoked, though, and sometimes a sense of romance & tenderness. The shorter second track then opens around a more tentative guitar tune, even Asian-tinged, as it continues more of a collective focus on a main line — again articulated in varieties of pizzicato, etc. Its shifting perspectives do continue to yield an aura of pregnant mystery, though, amid a sense of continuing travels.... Isotropy is then both one of the most distinctive LST albums yet, and a new (for me anyway) stylistic tour-de-force for Lopes, showing great command of a variety of subtle ensemble textures. Todd McComb's Jazz Thoughts

We wczesnomarcowy, przedpandemiczny koncert w Galerii Monumentalnej Lizbony, wchodzimy przy dźwiękach rezonujących strun, wpadając wprost w objęcia czterech instrumentów, które kreują naprzemiennie posuwiste i urywane frazy. Całość narracji sprawia wrażenie ciszy przed burzą. Struny mniejszych instrumentów (altówka, wiolonczela) zdają się śpiewać niczym dęciaki w locie wnoszącym, tych większych zaś (kontrabas, gitara) czynią drobne pląsy pizzicato, ale nie stronią też od sumiastych zygzaków arco. Mała kameralistyka z lekko zabrudzonym brzmieniem, która potrzebuje ułamka sekundy, by wpaść w kolektywny taniec pełen dobrych i złych emocji. Jeszcze przed upływem 4 minuty flow zagęszcza się, a zadziornym frazom i bystrym reakcjom nie ma już końca. Akustyczna gitara Lopesa pierwsze dźwięki bardziej charakterystyczne dla tego instrumentu wydaje dopiero w połowie 5 minuty. Luis spokojnie czyta grę kolegów, wydaje się, iż posuwa się do przodu o tempo wolniej, ale już po kilku pętlach bez trudu wtłacza się we właściwy nurt emocji. Całość improwizacji nabiera kolorytu, raczej stroni od zachowań minimalistycznych. Kontrabas zdaje się tu dryfować nieco post-jazzowo, gitara szuka inspiracji bardziej klasycyzujących, ale za to viola & cello rozrabiają na całego – free chamber as well! Po wybiciu 12 minuty opowieść nieznacznie spowalnia i przenosi nas w otchłań deep & dark sounds. Małe drony, skromne smagnięcia smyczkiem – narracja schodzi na sam dół i pięknie tłumi się przy kojących dźwiękach wprost z gryfu gitary. Tuż potem kontrabas proponuje garść post-barokowych koincydencji, nastrój jednak nie siada, bo mniejsze strunowce wciąż harcują na potęgę, co więcej – gitara idzie wraz z nimi! W efekcie tego, w okolicach 15 minuty śmiało odnotować możemy prawdziwą erupcję ekspresji. Każdy z muzyków zdaje się tu tracić zmysły w innym tempie, co dodaje opowieści dodatkowego uroku. Po chwili wszyscy, na ostatnim niemalże oddechu, wchodzą w fazę dronową, która trwa zdecydowanie więcej niż kilkanaście sekund. Sygnałem do dynamicznego finalizowania pierwszej części koncertu jest ekspresyjna szlifierka strun na gryfach altówki i wiolonczeli. Choć gitara i kontrabas przez moment zgłaszają votum separatum, kwartet szybko osiąga stan małej burzy z piorunami i dobrze gaśnie po upływie 26 minuty.
Drugi set samotnie zaczyna gitara. Spokojna i łagodna opowieść napotyka na rezonujące struny, tudzież zmysłowe parsknięcia i szarpnięcia. W gardłach mniejszych strunowców znów zdaje się rodzić śpiew! Kontrabas kontrapunktuje wyjątkowo masywnym smyczkiem, a gitara ewidentnie szuka zaczepki. Bardzo swobodne chamber, pełne rozterek i dramaturgicznych dylematów, które leją się muzykom przez ręce, choć czeka na nowe rozdanie, niepostrzeżenie nabiera jednak rozmachu. Mała filharmonia emocji, napiętych strun i posuwistych westchnień. Cello & viola znów dostają ataku adhd! Kontrabas mruczy jak niedźwiedź, a gitara frazuje post-classic. Ów mały, ale jakże uroczy chaos kompozycyjny pcha muzyków ku jeszcze bardziej aktywnym działaniom. Po chwili mamy wrażanie, iż każdy instrument fermentuje dobrą kreacją! Owo improwizowane rozchełstanie prowadzi nas krętą drogą do efektownego finału. Nie brakuje w nim kilku smutnych fraz i … dużych emocji (cello!). Całość gaśnie jednak w mgnieniu oka, przy pełnej jednomyślności dramaturgicznej. Andrzej Nowak (Trybuna Muzyki Spontanicznej)

Isotropy - having a physical property which has the same value when measured in different directions - is the collaboration between the Lisbon String Trio of Ernesto Rodrigues (viola), Miguel Mira (cello) and Alvaro Rosso (double bass) with Luis Lopes, here on acoustic guitar, in a 2 part extended improvisation recorded live at the 2020 Small Format Materials Festival. The Squid's Ear

The last if the five discs is my favorite. Lisbon String Trio meets Luís Lopes and records a fantastic disc just before the lock down: this is live recording from March 7th 2020 during the Small Format Materials Festival at Galeria Monumental, Lisbon. They play two tracks,
entitled "I" and "II". "I", lasting 27 minutes, is the highlight, with plenty of parts reminding me of contemporary chamber music, transforming into free improvisation à la Derek Bailey, John Russell, or Henry Kaiser. "II" lasts "only" 12 minutes, but is comparable in quality. This time it is quiet ballad-like improvisation, with somewhat lesser density of sounds, yet larger emotional content. Luís is simply marvelous, but so is everybody. Amazing music! Maciej Lewenstein

Sem comentários:

Enviar um comentário